czwartek, 12 maja 2016

Perpsektywa Anastazji

Pamiętam ten dzień jakby to było dzisiaj. Piękny,  słoneczny dzień, w którym postanowiłam się przejść na spacer z Meredith. Gdy już powoli wracałyśmy do domu zadzwonił jej telefon. Po chwili gdy skończyła z nim rozmawiać powiedziała mi że dzwonił jej kolega - Colin i że za chwilę dojedzie do nas. Nie powiem lekko się zdenerwowałam bo nawiązywanie kontaktów  to dla mnie jakaś trauma no ale nie mogłam się do tego przyznać. Jakoś po 5 minutach zobaczyłam go na rowerze. Podjechał do nas i się przedstawił.
- Cześć,  jestem Colin.
- Anastazja - podałam mu rękę i uśmiechnęłam się.
Był tak strasznie zmęczony i spocony że aż mi się chciało śmiać. Meredith zapytała się go czy nie chce się napić naszej pepsi. I tak nie mogliśmy jej już dopić. Z chęcią się zgodził. Odprowadził nas jeszcze kawałek i poszedł to znaczy się pojechał do swojej babci. 

* następnego dnia rano *

Czekałam pod klatką Meredith bo się umówiłyśmy na zakupy. Dosyć długo na nią czekałam i zaczynałam się już trochę niecierpliwić. Jak zawsze się spóźniała. Po chwili zauważyłam że z jej klatki wychodzi Colin. Przywitałam się z nim.
- Cześć Colin.
-O Anastazja,hej na Meredith czekasz ? 
-Tak mamy iść na zakupy, idziesz z nami ? 
-No pewnie ja też właśnie chciałem iść .
-To super, czekamy jeszcze na Mery. 
-Dasz mi swój numer telefonu? Wpisuj.
Z chęcią wpisałam mu numer. W końcu będę miała jakiegoś znajomego. W końcu doczekaliśmy się i wyszła do nas Meredith. Dowiedziałam się że Colin mieszka dwa piętra pod Mery. Zaczęłam im zazdrościć że mieszkają tak blisko siebie i mogą się spotykać kiedy tylko chcą. Ja od zawsze marzyłam żeby mieć jakiegoś znajomego za ścianą albo chociaż by w tej samej klatce. Poszliśmy do Lidla. Od ich bloku jest dosyć blisko. Rzut beretem. Po zakupach niestety musiałam wracać do domu. W końcu była sobota i musiałam posprzątać swój pokój. Po południu postanowiłam jechać do babci. Gdy już miałam zamiar zbierać się do domu zadzwonił mój telefon. Patrzę : Colin. Cholera jasna co on może ode mnie chcieć?? Z pewnymi obawami odebrałam telefon. 
 -Cześć Anastazja to ja Colin.
 -O cześć co byś chciał ?
-Wyjdziesz może na dwór ?
- Ok jestem u babci nie daleko zaraz będę pod blokiem .
- To do zobaczenia .
Faktycznie moje obydwie babcie mieszkają niedaleko niego jakieś 3 minuty drogi pieszo. Gdy podeszłam pod ich blok zobaczyłam Colina i Spencer. Spencer poznałam jednego razu jak wracałam z Mery ze szkoły. 
- I jak tam gdzie idziemy ?- zapytałam się. - A gdzie byś chciała ? - Może usiądźmy na huśtawkach . - Ok .
Pod ich blokiem stoi taki mini plac zabaw. Huśtawki i zjeżdżalnia. A no tak no i piaskownica. Colin bawił się telefonem i po chwili włączył piosenkę Ewy Farnej. Jest ona moja najbardziej ulubioną piosenkarką. Miłością do niej zaraziła mnie Mery. Na przerwach w szkole zawsze puszczała jej muzykę, opowiadała o niej i tak jakoś ją również pokochałam. Zaczęłam nucić piosenkę, która akurat leciała. Zaczęliśmy jakoś rozmawiać na temat tego jakie piosenki Ewy lubimy. W końcu zeszliśmy na temat tego jak poznałam się z Meredith. I wtedy postanowiłam wyznać całą historię.




CZYTASZ ===> KOMENTUJESZ :D 

Bardzo prosimy o komentarze ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz